Afera Żelazo

Afera Żelazo została ujawniona w 1984 roku, po ujawnieniu tajnej akcji I Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Akcja ta, mająca kryptonim „Żelazo” przeprowadzana była w latach 70. w Europie Zachodniej. Jej celem było przeniknięcie przez współpracowników polskiego wywiadu do struktur przestępczych. Współpracownicy wywiadu poprzez przestępczą działalność (napady rabunkowe, kradzieże, a nawet morderstwa) zdobywali środki rzekomo na działalność wywiadu PRL. Jednak duża część tego łupu trafiła do rąk oficerów MSW zaangażowanych w akcję i nadzorujących ją z kraju. W budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych istniał nawet w latach 70. tajny sklepik, w którym można było kupić zrabowane rzeczy. Pracownicy MSW obdarowywani byli nimi również w postaci premii do pensji.

Sprawę ujawniono, gdy w kwietniu 1984 roku w gmachu MSW w Warszawie pojawił się Mieczysław Janosz. Zażądał rozmowy z gen. Czesławem Kiszczakiem, powołując się na wieloletnią współpracę z wywiadem PRL. Kiedy nie uzyskał audiencji u gen. Kiszczaka, podjął rozmowy z wysokimi funkcjonariuszami SB, w tym z bliskim współpracownikiem i doradcą Czesława Kiszczaka, gen. Tadeuszem Kwiatkowskim. Domagał się zwolnienia z aresztu swojego brata Kazimierza Janosza, który został zatrzymany przez milicję pod zarzutem licznych przestępstw kryminalnych. Groził, że jeżeli jego brat nie zostanie wypuszczony, to on ujawni fakty i dokumenty, które mogą okazać się kłopotliwe dla resortu.

Opowiadał o operacji przeprowadzonej przez Kazimierza Janosza w 1971 roku na terenie RFN, we współpracy z wywiadem PRL. W zamian za zgodę na powrót do kraju miał on przekazać MSW część zebranych przez siebie kosztowności i luksusowych towarów. Kazimierz Janosz otworzył w Hamburgu firmę, która od różnych zakładów jubilerskich i hurtowni pobrała na kredyt złoto, biżuterię, kosztowności i towary o wartości ok. 2 mln marek. Część majątku została przejęta przez funkcjonariuszy wywiadu na granicy, a zgromadzone przedmioty rozdzielono w centrali bezpieki na Rakowieckiej i w lokalach kontaktowych należących do wywiadu.

Mieczysław Janosz opowiadał też o gangsterskiej działalności, swojej i braci, na Zachodzie. O napadach na banki i zabójstwach. Mieczysław Janosz okazał się być międzynarodowym gangsterem, który mieszkając wcześniej na Zachodzie, przez wiele lat współpracował w wywiadem PRL. W latach 60. prowadził w Hamburgu dwie restauracje z braćmi Janem i Kazimierzem. W lokalach tych skupiały się nici bandyckich powiązań portowej dzielnicy St. Pauli. Bracia Janoszowie uczestniczyli w bandyckich napadach i porachunkach, a Mieczysław Janosz m.in. wziął udział w napadzie na bank dokonanym w Reinbek w grudniu 1964 roku. Zastrzelono wówczas 59-letniego kasjera zatrudnionego w banku, Wernera Heicka.

W ramach innej operacji planowano przerzucenie przez granicę kilku milionów marek mających pochodzić z przeprowadzonego bezpośrednio przed przerzutem napadu na bank. Mieczysław Janosz miał też się spotkać z pełniącym wtedy funkcję ministra spraw wewnętrznych Mirosławem Milewskim w sprawie wprowadzenia do obrotu fałszywych dolarów wyprodukowanych przez MSW. Minister miał być najważniejszym partnerem braci Janoszów ze strony SB. On też po operacji z 1971 roku zagwarantował im bezkarność. Mieczysław Janosz opowiedział też funkcjonariuszom SB o morderstwie na zlecenie wywiadu bliżej nie znanej mu osoby, a także o zleceniu zabójstwa Adama Michnika, który w 1977 roku przebywał w Niemczech Zachodnich.

Relacje Mieczysława Janosza wzbudziły zainteresowanie w MSW, zwłaszcza, że zostały potwierdzone przez jego brata. Zaniepokojenie wywołał przestępczy charakter działalności związanej z wywiadem PRL i wysokimi funkcjonariuszami MSW i kierownictwa PZPR. Powołano specjalną komisję resortową pod przewodnictwem szefa służby wywiadu i kontrwywiadu, podsekretarza stanu w MSW gen. Władysława Pożogi, która miała się zająć kompleksową analizą operacji, określonej w dokumentach archiwalnych kryptonimem „Żelazo”.

Część funkcjonariuszy zapewniała, że celem operacji miało być zdobycie pozabudżetowych środków finansowych do prowadzenia działań operacyjnych wywiadu. Według utworzonych raportów, w wyniku operacji pozyskano ponad 50kg złota, z którego połowę, zgodnie z wcześniejszą  umową wręczono braciom Janoszom. W rzeczywistości pozyskano nie mniej niż 120 kg, a być może nawet 200 kg złota. Zdecydowana większość łupów nie trafiła do Skarbu Państwa ani do kasy Departamentu I MSW.

Ustalono, że od samego przejęcia przez MSW złota przywiezionego przez Janoszów do kraju, stworzono mechanizmy pozwalające na podkradanie towaru. Nie sporządzono dokumentacji przejętych kosztowności, podzielono je niedokładnie, przechowywano je bez zabezpieczeń. Bracia Janoszowie twierdzili też, że zostali oszukani i tylko jeden z nich otrzymał niewielką część kosztowności. Część kosztowności została rozdzielona między funkcjonariuszy biorących udział w operacji „Żelazo”. Czesław Kiszczak tak relacjonował to na posiedzeniu Biura Politycznego:

„Naczelnik wydziału pytał pracownika: czy masz złoty zegarek? Nie, nie mam. A chcesz? No, chcę. No, to masz. I dawał mu złoty zegarek ze złotą bransoletą. Potem pytał go jeszcze: a słuchaj, a twoja żona ma złoty zegarek? No, nie ma. No, to masz dla żony złoty zegarek.”

Jak zeznali przed komisją oficerowie, po dokonaniu podziału dużą ilość zdobytego w grudniu 1971 roku złota i precjozów włączono do tzw. funduszu MOB, stanowiącego rezerwę finansową na wypadek wojny. Mieli do nich dostęp tylko minister spraw wewnętrznych, dyrektor Departamentu I oraz ich zastępcy. W praktyce jednak część z nich znalazła się w tzw. sklepiku. Była to znajdująca się w dyspozycji ministra „czarna kasa” MSW. Miała ona istnieć niemal od początków aparatu bezpieczeństwa Polski Ludowej.

Znajdowały się w niej pieniądze, kosztowności, alkohol, papierosy i deficytowe towary przywożone z zagranicy, a także m.in. dzieła sztuki pochodzące głównie z wykrywanych przestępstw. Ze „sklepiku” pochodziły środki na zakup zagranicznych towarów przeznaczonych dla kierownictwa resortu, wydatki dla oficjeli partyjnych oraz na cele operacyjne bezpieki. Najprawdopodobniej jednym z beneficjentów operacji „Żelazo” był gen. Mirosław Milewski. Duże kwoty z pobierane były też przez niektórych funkcjonariuszy partyjnych oraz m.in. żonę Edwarda Gierka.

Zobacz film na temat afery Żelazo:

Część 1

Część 2:

Dodaj komentarz